14 listopada 2011

Znów kolejny raz przerosły mnie emocje, moje myśli błądziły gdzieś wśród dawnych chwil, o których jeszcze rozum nie zdążył zapomnieć. Siedząc w pustym pokoju, zupełnie sam na sam z samą sobą, próbowałam przewinąć swoje życie jak film, by móc wrócić do początku i skrupulatnie próbować marzyć o tym jak mogłoby dotychczas wyglądać moje życie. Żyłam nie żyjąc, marzyłam nie mając marzeń, kochałam nie czując, byłam człowiekiem nie wiedząc co to tak naprawdę znaczy. Chciałam być szczęśliwa. Miałam ręce, nogi, dach nad głową, miałam wszystko czego pragnęłam, a i tak nie potrafiłam. Chciałam poznać smak życia. Zasiadając w wygodnym fotelu, odkopałam w magazynie swoich sentymentów, gdzieś na samym dnie pierwsze niezapomniane uczucie. Było ono bezgranicznie piękne ale i niebezpieczne. Była to największa słodycz i gorycz mojego istnienia, bo żeby była prawdziwa musiała przecież kosztować i boleć. Bardzo trudno wraca się do wspomnień, które dziurawią nasze serca ale jeszcze trudniej zapomina się o nich. Bo przecież to nie jest takie proste, gdy rodząc jedno uczucie wychowujemy dwa przeciwieństwa. I nagle, niespodziewanie rozum ucicha i triumfuje ślepe serce. Pycha, egoizm, zachłanność i niewdzięczność. Oto owoce danego mechanizmu. Łzy przez uśmiech, cierpienie i radość. Tu już nie cierpi ciało, tu już cierpi dusza. Pamiętniku, potrzebuje wsparcia..