żadnych zmian , żadnych kroków do przodu . marna egzystencja z prądem , a czasem pod prąd , ale zawsze w złym kierunku . nie umiem żyć i nie umiem setki innych rzeczy . w dodatku zero ambicji , zero motywacji . niedługo sama będę wyglądała jak zero , bo tyję od samej herbaty i suchego chleba . ironia losu , którego przestałam być kowalem z powodu słabego czucia w rękach . więc nawet nie wezmę się w garść , żeby uniknąć kolejnego upadku na deski , kolejnego rozbicia i składania się na nowo . ile razy można ? a ile trzeba ? może ja już nawet nie wstaję ? może leżę i przyrastam do podłogi ? zapuszczam w niej korzenie i twardnieję.  królewno z drewna - zapukaj do mnie , zobacz jak pusto i głucho , jak martwo ..

14 listopada 2011

Znów kolejny raz przerosły mnie emocje, moje myśli błądziły gdzieś wśród dawnych chwil, o których jeszcze rozum nie zdążył zapomnieć. Siedząc w pustym pokoju, zupełnie sam na sam z samą sobą, próbowałam przewinąć swoje życie jak film, by móc wrócić do początku i skrupulatnie próbować marzyć o tym jak mogłoby dotychczas wyglądać moje życie. Żyłam nie żyjąc, marzyłam nie mając marzeń, kochałam nie czując, byłam człowiekiem nie wiedząc co to tak naprawdę znaczy. Chciałam być szczęśliwa. Miałam ręce, nogi, dach nad głową, miałam wszystko czego pragnęłam, a i tak nie potrafiłam. Chciałam poznać smak życia. Zasiadając w wygodnym fotelu, odkopałam w magazynie swoich sentymentów, gdzieś na samym dnie pierwsze niezapomniane uczucie. Było ono bezgranicznie piękne ale i niebezpieczne. Była to największa słodycz i gorycz mojego istnienia, bo żeby była prawdziwa musiała przecież kosztować i boleć. Bardzo trudno wraca się do wspomnień, które dziurawią nasze serca ale jeszcze trudniej zapomina się o nich. Bo przecież to nie jest takie proste, gdy rodząc jedno uczucie wychowujemy dwa przeciwieństwa. I nagle, niespodziewanie rozum ucicha i triumfuje ślepe serce. Pycha, egoizm, zachłanność i niewdzięczność. Oto owoce danego mechanizmu. Łzy przez uśmiech, cierpienie i radość. Tu już nie cierpi ciało, tu już cierpi dusza. Pamiętniku, potrzebuje wsparcia.. 

11 (znienawidzony) listopada 200(8) 11

Cholernie ciężka data pamiętniku, zrozum. Mija już któryś piątek z rzędu kiedy ja nie radzę sobie z tym wszystkim, cholera! to już któryś miesiąc a nie dzień tygodnia, wybacz mi. Nie chcę się narzucać, ale postaraj się mnie zrozumieć, nigdy nie byłeś w mojej sytuacji. Wiem, że to wszystko przeze mnie, wybacz. Chciałabym Ci jeszcze powiedzieć jak bardzo tęsknie, ale powtarzałam to już tyle razy, że dziś wcale tego nie powiedziałam, napisałam, nie chciałam o tym myśleć, czułam. tylko to czułam. I nie zapomnę, nie. Pamięć to nie spam. Nie usunę z niej tego co nie ważne, nie interesujące, nie usunę z niej czegoś czego nie chce! To banalne a zarazem dramatyczne. Pamiętniku, dlaczego jest 01.00 a ja nie śpię? Przecież jestem dziewczynką, bezbronną samotną wielce udającą dorosłą. Pamiętniku, uwierz, naprawdę jestem w tej chwili bezsilna. Mój drogi, wybacz mi jeszcze jeden błąd, (chyba spokojnie mogę nazwać to błędem) napisałam do niego dziś, uwierz to nie było nic specjalnego.. napisałam mu tylko czy 'pamięta jak..' etc. Pamiętniku, wybacz mi te kilkaset łez dzisiaj. Napisałam tylko o tym dniu. T Y M . musiałam,nie wytrzymałam. przecież wiesz, nie byłabym sobą gdybym nie napisała. Ja pamiętam i nie zapomnę choćbym nie wiem jak bardzo chciała, pamiętniku! Nie zapomnę dzisiejszej daty, daty, która prawie 4 lata temu uszczęśliwiła mnie tak cholernie mocno. Zaraz, zaraz... przecież już jest 12 dzień miesiąca.. Pamiętniku wybacz, od nowa. Jest do dupy, dziękuje. 






















Boli? Już nie.

10 listopada 2011..

kochany.. nie oszukujmy się, to co się obecnie dzieje w moim życiu to nie szczęście! Wszystko, prócz tego. Uwierz mi, naprawdę chcę dla Ciebie jak najlepiej, ale co mam zrobić skoro Ty w ogóle mi w tym nie pomagasz? Pamiętniku... Nie zrozum mnie źle, pewnie nie zrozumiesz odbiegając od sprawy, ale chodzi o to, że właśnie dziś moje serce umarło. Naprawdę. Myślałam, że wytrwa do jutra. Do T E J daty, jednak nie. Już od rana działo się z nim coś złego, aż w końcu przy 5 szklance whisky z colą odczuło coś nie tak jak powinno i umarło. W sumie to mam się dobrze, nie trwało to długo, jakieś 2-3 minuty, serce umarło w normalnych warunkach, jednak... ostrzegam pozostaje po tym blizna, zwana również ŚWIĘTYM SPOKOJEM. Jednakże, skoro serce umarło, co dalej za tym człowiekiem tęskni? Co mnie do niego tak ciągnie? Cholera, wspomnienia... Pamiętniku, wybacz, dziś jestem jeszcze bardziej dziwna i pogmatwana niż mam zwyczaj. Nie rozumiem siebie, tym bardziej ludzi dookoła mnie. Drogi.. potrzebuje P R Z Y J A Ź N I .

9 listopada 2011

kochany! znów jest mi wstyd, znów nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić. Znów czy może nadal? Jestem dla siebie zagadką. Cholerną zagadką sama dla siebie, rozumiesz? Nie umiem siebie rozszyfrować, rozwiązać, nie rozumiem siebie. To kurewsko boli i skurwysyńsko przytłacza mnie co dzień. Jednak pamiętniku... jestem dobrą aktorką. Uśmiecham się codziennie, rozmawiam z ludźmi, czasem nawet uda mi się rozśmieszyć kogoś, jednakże czuję, że ta maska z czasem pęknie. Muszę sobie poradzić prawda? Znowu sama mam sobie radzić, to przestaje już być nudne... Dlaczego przyjaciele z mojego życia uciekają? Autentycznie i dosłownie. Uciekają. Urywają kontakt, nie odzywaj się, nic. Czasem polubią Twoje zdjęcie na facebooku i nadal mają Cię zapisaną na gadu z buziakiem. Ale.. kontaktu nie ma, nie ma nic, przyjaźni nie ma. Ciężko, wiesz pamiętniku... dziękuje, że jesteś. Mimo, że Ci ciążę.. Czytelniku, wiesz o co chodzi...

7 listopada 2011

pamiętniku ... Mój świat zatrzymał się dziś w jednej sekundzie tylko po to, aby uświadomić mi, że od czasu do czasu moje serce ogarnia bezgraniczny smutek, którego nawet rozum nie potrafi opanować. Czasem miłość bywa dziecinadą, zwykłą ulotną chwilą, która przemija z wiatrem. Moja magiczna chwila już minęła, a ja nie zdążyłam jej wykorzystać. Przez cały czas przepuszczałam przez palce kilogramy szczęścia, nie dostrzegając tego, że wszystko wokół straciło swój urok. Dziś w garści mam tylko marne przyzwyczajenie i setki blizn. Takie oto cierpienie mam przed oczami. Cierpienie szlachetne i wysublimowane, które jest moją windą do dojrzałości. Ale czy warto cierpieć dla zwykłej świadomości? Nie wstydzę się swoich słabości, nie wstydzę się tego, że nie potrafię kochać. Wstydzę się tego, że lubię cierpieć. Wstydzę się, że traktuję to jako drogę do wolności. Cierpię bo czuję, że daję więcej, niż otrzymuję w zamian.  Ten przybytek obciąża mój umysł. Czuję, że kolejna chwila jest tuż obok..Nie napiszę, że Cię kocham..ale mogę napisać, że cholernie za Tobą tęsknię...

6 listopada 2011

pamiętniku, dlaczego uczucie bezsilności włada mną całą? znów jest mi źle i znów nie mam nikogo prócz melancholijnej pustki. znów moje serce wraz z duszą nażarło się nadziei. zwymiotuje ją za niedługo. czyżbym miała bulimię? zabawne jak można przyzwyczaić się do drugiej osoby-zabawne, a zaraz smutne. dzwoni kolega. mówi, że idziemy pić, że nie można siedzieć całymi wieczorami w domu, oglądając filmy al'a Casablanca.czyżby miał racje? haha, pamiętniku, nie daje rady.