7 listopada 2011

pamiętniku ... Mój świat zatrzymał się dziś w jednej sekundzie tylko po to, aby uświadomić mi, że od czasu do czasu moje serce ogarnia bezgraniczny smutek, którego nawet rozum nie potrafi opanować. Czasem miłość bywa dziecinadą, zwykłą ulotną chwilą, która przemija z wiatrem. Moja magiczna chwila już minęła, a ja nie zdążyłam jej wykorzystać. Przez cały czas przepuszczałam przez palce kilogramy szczęścia, nie dostrzegając tego, że wszystko wokół straciło swój urok. Dziś w garści mam tylko marne przyzwyczajenie i setki blizn. Takie oto cierpienie mam przed oczami. Cierpienie szlachetne i wysublimowane, które jest moją windą do dojrzałości. Ale czy warto cierpieć dla zwykłej świadomości? Nie wstydzę się swoich słabości, nie wstydzę się tego, że nie potrafię kochać. Wstydzę się tego, że lubię cierpieć. Wstydzę się, że traktuję to jako drogę do wolności. Cierpię bo czuję, że daję więcej, niż otrzymuję w zamian.  Ten przybytek obciąża mój umysł. Czuję, że kolejna chwila jest tuż obok..Nie napiszę, że Cię kocham..ale mogę napisać, że cholernie za Tobą tęsknię...