10 listopada 2011..

kochany.. nie oszukujmy się, to co się obecnie dzieje w moim życiu to nie szczęście! Wszystko, prócz tego. Uwierz mi, naprawdę chcę dla Ciebie jak najlepiej, ale co mam zrobić skoro Ty w ogóle mi w tym nie pomagasz? Pamiętniku... Nie zrozum mnie źle, pewnie nie zrozumiesz odbiegając od sprawy, ale chodzi o to, że właśnie dziś moje serce umarło. Naprawdę. Myślałam, że wytrwa do jutra. Do T E J daty, jednak nie. Już od rana działo się z nim coś złego, aż w końcu przy 5 szklance whisky z colą odczuło coś nie tak jak powinno i umarło. W sumie to mam się dobrze, nie trwało to długo, jakieś 2-3 minuty, serce umarło w normalnych warunkach, jednak... ostrzegam pozostaje po tym blizna, zwana również ŚWIĘTYM SPOKOJEM. Jednakże, skoro serce umarło, co dalej za tym człowiekiem tęskni? Co mnie do niego tak ciągnie? Cholera, wspomnienia... Pamiętniku, wybacz, dziś jestem jeszcze bardziej dziwna i pogmatwana niż mam zwyczaj. Nie rozumiem siebie, tym bardziej ludzi dookoła mnie. Drogi.. potrzebuje P R Z Y J A Ź N I .